Święty bez nogi

Noga św. Wincentego Warto przyjrzeć się niewielkiej rzeźbie na południowej ścianie wrocławskiej katedry. Przedstawia ona św. Wincentego z brewiarzem w lewej dłoni i tylko jedną nogą wystającą spod szaty. Drugiej jakby brakuje, jednak nie przez zapomnienie rzeźbiarza. Figurę miał wykonać stary mistrz Erazm, który był sławnym w całym Wrocławiu i okolicy rzeźbiarzem. Wśród jego uczniów był jeden nie tylko szczególnie zdolny, ale pobożny i obdarzony dobrym sercem — Maciej. Cóż z tego! Inni uczniowie wytykali go palcami i drwili z niego, gdyż był kaleki, a jedną nogę miał koślawą i krótszą od drugiej. Chłopiec cierpliwie znosił śmiech i przezwiska i wytrwale uczył się fachu. W 1470 roku był już na tyle dobry, że starzejący się mistrz postanowił zlecić mu wyrzeźbienie posągu świętego Wincentego, zamówionego przez kanonika kapituły katedralnej Jana Paszkowicza. Maciek wziął się do pracy. Przez cztery miesiące rzeźbił, poprawiał, wygładzał, aż ukończył figurę świętego do złudzenia przypominającą żywego człowieka, odzianego w habit, spod którego wystawały dwie szczególnie pięknie wyrzeźbione nogi. „Ach, gdybym miał takie nogi, nie musiałbym znosić drwin i wyzwisk!” — westchnął Maciek, po czym zmęczony położył się na swym sienniku w rogu warsztatu i usnął. Przyśnił mu się sam święty, uśmiechnięty i otoczony aureolą blasku, który pochylił się nad nim i dotknął jego nóg. Jakież było jego zdziwienie, gdy obudziwszy się zobaczył, że ma dwie zdrowe, kształtne nogi równej długości, zaś jego rzeźba unosi się w powietrzu! W miejscu gdzie spod habitu miała wystawać noga świętego, zwisały luźno fałdy materiału, którego Maciek nie wyrzeźbił…




Separator
English Polski